niedziela, 15 stycznia 2017

Szyciowe "koszmarki"

Dobry wieczór ;)


    Dziś będzie trochę o szyciowych "koszmarkach" jakie zapewne zdarzają się każdej osobie która chce wykonać swoją pracę jak najlepiej. Na pewno nie tylko w szyciu, ale także w całym świcie rękodzielniczym. Opiszę dziś kilka śmiesznych sytuacji jakie mi się przytrafiły podczas szycia. Będzie długo, (chyba) ciekawie i śmiesznie. 


   Zatem zaczynamy !
Moja pierwsza szyciowa "wpadka" i wołanie pomocy zrodziło się wtedy kiedy szyłam Minionka. Myślałam, że nie skończę i razem z nim oszaleje :) 
Kupiłam fajny żółty polar i wszystkie potrzebne rzeczy - to była moja taka już pierwsza poważna sprawa. Zadowolona usiadłam do szycia i myślałam sobie raz dwa i będzie po sprawie, ale zaraz zaraz - może najpierw wypróbować tego Minionka na jakimś starym materiale. O jest - prześcieradło!
No to lecimy - hahaha i tu już skrzydła opadły. Wiadomo prześcieradło się nie rozciąga więc nie dało się dopasować, strasznie się szyło i nie chciało się uszyć samo :)
Także wzięłam się za polar - hoho ! dobrze ze miałam 3 metry tego polaru, bo po całej akcji zostało mi pół metra i ledwo na Minionka starczyło. 
Takie były przeboje z nim, że sobie nie wyobrażacie, chciałam aby był okrągły - nie płaski jak naleśnik, aby miał super kształt i był jak najlepiej uformowany - to się nazywa chyba szycie przestrzenne. Wiem jedno - Minionek "spędził mi sen z powiek", ale było warto, bo jestem z niego bardzo zadowolona.


  Kolejnym koszmarkiem były tzw króliki tilda te to dopiero dały mi popalić. Nie dość, że uparte to to jak diabli to jeszcze nie chciało współpracować. Uszyły się trzy z czego pierwszy był na próbę i nie wyszedł doskonale ;) ostatni już trochę lepiej a środkowy przesłodzony.
Idziemy dalej...

















 Myśląc dalej to poszewki na zamek - i to z minky ! Próbowałam i się poddałam. Stwierdziłam, że zamek z minky mnie nie lubią. Kręciło się i falowało bardzo i za nic w świecie nie chciało wyjść i nie wyszło. Nigdy więcej - nie podejmuje się ;)

  Teraz już czysto praktycznie to złość przychodzi kiedy brakuje Ci nici w bębenku od maszyny a masz do uszycia 5 cm materiału. Albo kiedy nitka się wkreciła w bębenek :) albo jak kot Ci usiadł na maszynę to dopiero jest super ! ;)

  Tępe nożyczki, brak linijki, skończony znikopis oraz koniec nici albo jak zabraknie kawałka materiału. Mówię Wam - dzień z głowy ;)
Kiedy brakuje Ci białego filcu na oczy dla sowy a jest 2:00 i pasmanteria zamknięta :)
To jest dopiero koszmar, nie ?

  Koszmar jest też wtedy kiedy idziesz do takiego sklepu gdzie półki się uginają od przydasi i modlisz się tylko aby kupić tą nić i wyjść - hahaha jednak to niemożliwe - bo wychodzisz z całą torba różności, przydasi i innych pierdół.

Albo, albo ....
Jak masz zrobić porządek w materiałach i mówisz sobie "odłoże to co niepotrzebne i sprzedam" mam dwie kupki, przyda mi się i nie przyda mi się - ojej coś ta druga kupka pusta ;) hahaaa i znowu to samo wszystko przyda mi się !!!

Czasami sobie myślę, że to wszystko jest takie małe w porównaniu z prawdziwymi problemami.

Życzę dobrej nocki 💝

3 komentarze:

  1. Ojej jak Ty pięknie opisujesz i cudownie szyjesz. Te wszystkie maskotki są piękne, piękne i jeszcze raz piękne a do tego perfekcyjnie uszyte. Bardzo lubię czytać to co piszesz. Pozdrawiam i czekam ma następny wpis. -<3
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej jak Ty pięknie opisujesz i cudownie szyjesz. Te wszystkie maskotki są piękne, piękne i jeszcze raz piękne a do tego perfekcyjnie uszyte. Bardzo lubię czytać to co piszesz. Pozdrawiam i czekam ma następny wpis. -<3
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń