Dzień dobry !
Chcieliście poznać historię "uszytków" oraz tego jak to wszystko się zaczęło. W sumie sama nie wiem skąd taki pomysł na szycie, nigdy dogłębnie się nad tym nie zastanawiałam. Samo do mnie przyszło, tak czasem jest, że coś jest dla nas i tak musi być. Po za tym, że to uwielbiam, pochłania to masę czasu i czasem nerwów, ale za nic w świecie nie zamieniłabym tego na nic innego.
Pewnie myślicie, że zarabiam na tym dużo - otóż muszę Wam powiedzieć, że nie robię tego dla pieniędzy. Nie jest też tak, że mam z tego jakieś "kokosy i gruszki na wierzbie" nie nie, no ale nie o tym miałam pisać :)
Skąd się biorą pomysły ?
Często to Wy jesteście dla mnie inspiracją, Wasze pomysły, propozycje - ja tylko biorę materiał i tworzę. Czasem jest tak, że coś sobie wymyślę, i muszę to uszyć. To tak jak idziecie do sklepu - widzicie piękną bluzkę czy spodnie czy sukienkę - musicie ją kupić - ja mam tak ze swoimi "uszytkami". Są to godziny prób i błędów. Kupuję w ciucholandzie stare ubrania po złotówce, czy prześcieradła i zanim zacznę jakiś duży projekt - próbuję.
Na początku tak było z brelokami, że niektóre po zakupie nie wytrzymały - nie wpadłam na to od razu, dopiero po czasie, jak któraś z dziewczyna napisała "Ala coś mi się popsuło" - głupio mi się zrobiło i już zwątpiłam, ale razem jakoś doszłyśmy, że trzeba to mocno zamocować :)
No i tak się stało, po za igłą i nitką w wielu sytuacjach takich jak szycie breloków czy zakładek sprawdza się klej na gorąco. To dzięki niemu rzeczy są bardziej wytrzymałe na uszkodzenie. Wiadomo filc to takie tworzywo które się mechaci i jeśli by taki breloczek leżał sobie w pudełku nic by mu nie było, ale jest używany - więc to logiczne, że taki jego los i będzie wyglądał po czasie nieco inaczej. Pomyślcie tylko ile ma w sobie wspomnień - gdzie był, co widział. Ile książek przeczytała zakładka. To fajne uczucie wiedzieć, że komuś się to podoba, że ktoś to docenia. Dla mnie to wielka motywacja.
Pomysły napływają też kiedy przeglądam różne strony, nie to, że kopiuję - po prostu przerabiam na swoje, wiadomo sowa to sowa, kot to kot itp... tak powstają wszystkie breloczki oraz zakładki a także te większe pluszaki. Wszystko rodzi się w głowie, a później przenoszę to na materiał. Czasem wpadnę na jakiś pomysł, i nawet nie wiem czy się spodoba, a nagle się okazuję, że cieszy się wielkim zachwytem.
Bardzo lubię nadawać uszytkom imiona wtedy wiem, że mają duszę, że mają coś ode mnie.
Detale, guziczki oraz kokardki, to chyba mój znak rozpoznawczy, lubię dopieszczać swoje filcusie pod tym względem. Są wtedy takie urocze i inne niż te które gdzieś tam w sieci widzę. Miałam taki czas, że codziennie coś powstawało, później taka cała gromadka leżała w kartonie i czekała na swoich właścicieli - nie mogłam się na nie napatrzeć, tak było kolorowo i tak wesoło. Muszę tylko chować i zamykać pudełko, bo mój kot Stefan tak samo jak Wy lubi filcusie i chętnie by je zjadł, wylizał i strach myśleć co jeszcze :)
Najbardziej lubię tworzyć kiedy to ja sama sobie podnoszę poprzeczkę i myślę, że z każdym dniem staję się lepsza w tym co robię, że wena jak i pomysłowość mnie nie opuszcza. Chociaż od dwóch dni szyję na raty, jest mi jakoś ciężko zebrać się w całość. Może zmęczenie tematu. Najlepsze pomysły przychodzą późnym wieczorem kiedy coś wpadnie do głowy to sobie zapisuję albo rysuję. Powiem Wam tak nie umiem rysować, szkicować tym bardziej. Powierzam to Pawłowi, On umie wszystko tak narysować jak ja to widzę po uszyciu. Nie wiem jak On to robi, ale często traci przy tym wiele nerwów :) koniec końców rysuje to co ja za chwilę uszyję - po czym stwierdza, że nie było to takie trudne.
A wiecie, że nie przypuszczałam, że aż tak się rozwinę - kiedyś wiedziałam te wszystkie filcowe piękności - myślałam jak się za to zabrać - a później samo zaświtało w głowie - chce to uszyć, chcę spróbować. Nie można się poddawać - trzeba dążyć do tego by stawać się coraz lepszym w swoich umiejętnościach.
Kiedyś jedna z Was powiedziała mi, "nie chce zamawiać z allegro, wolę byś Ty mi uszyła, bo mam do Ciebie zaufanie " - zapewne to czytasz i dziękuję za te słowa !
Kochani no to chyba na tyle, nie wiem co mogłabym Wam jeszcze napisać, są to raczej uczucia nie do opisania - to się dzieję - tak zwyczajnie i już. Co do tutoriali, w najbliższym czasie nie będą się pojawiać - musicie zrozumieć, że to mój sposób na życie, na zapłacenie rachunków. Tutorial z torbą pojawił się pod wpływem impulsu, chciałam zobaczyć jak mi to wyjdzie, czy dałabym radę kogoś nauczyć - czy ktoś mógłby nauczyć się ode mnie, myślę, że Wam się to przydało, bo post miał sporo wyświetleń. Pomyślę, może w przyszłości coś jeszcze zamieszczę.
Chciałabym żeby ten blog był dla Was, żebyście chcieli tu zaglądać i czytać - kto wie, może kiedyś w przyszłości wystartuję w jakiejś akcji "szyciowy blog roku", ale na to potrzeba dużo pracy, bardzo dużo pracy :)
Zostawiam Was z wpisem, jeśli możecie poślijcie dalej, jest to wpis bez zdjęć, ale kolejne posty w gotowości :)
Miłego dnia !!! :)
Super mi się czytało to z jakim uczuciem i pasją opowiadasz o szyciu i jednocześnie swojej pracy. To niesamowite! życzę Ci coraz to nowszych pomysłów i niekończącej się cierpliwości. :)
OdpowiedzUsuńW.Klewek
Brawo Ty! Podziwiam. Też bym chciała mieć taki swój świat, robić to co lubię. Również życzę dalszych pomysłów i dalszej checi do działania.
OdpowiedzUsuń